Jak się jest dzieckiem robi się to, co rodzice uważają za słuszne. Wszystko jest w porządku. Mama i tata tak powiedzieli. Nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby się buntować.
Potem się dorasta i człowiek zaczyna widzieć niektóre rzeczy inaczej. Uważa swoje dotychczasowe - niejako wymuszone - postępowanie za błąd. Ale rodzice nadal mają swoje zdanie i albo się podporządkujesz, albo jest problem.
Wreszcie gdy się usamodzielniasz, możesz robić to co ci się podoba i tak jak chcesz. Nie musisz już dostosowywać się do opinii rodziców. Kreujesz własne życie, by być szczęśliwym. W końcu nie tylko dla siebie, ale po to, by także twoje dzieci były szczęśliwe. By mogły powiedzieć: mam wspaniałych rodziców.
Tylko czy ty umiesz się usamodzielnić? Czy umiesz uwolnić się spod wpływu wiecznie pijanego ojca i niezmiennie niezadowolonej z ciebie matki? Czy umiesz zerwać z tym wszystkim, w czym siedziałaś przez lata? Czy umiesz to wyrzucić z własnej psychiki? Czy nie będziesz dla swoich dzieci taka sama? Czy ty kiedykolwiek stworzysz normalną rodzinę?
Powiem ci: nie.
Bo skąd ty masz wiedzieć, jak to wygląda? Będziesz tworzyć jakąś iluzję, męcząc siebie i innych. Będziesz zastanawiać się: czy to tak ma być? czy jestem taka, jaka powinnam być? czy wszystko robię dobrze? Będziesz tonąć w urojonych problemach. Będziesz widzieć w swoich dzieciach niedoskonałość. Twój dom będzie pełen krzyku i płaczu. Więzi całkiem znikną. Ty będziesz się miotać i zastanawiać: co zrobiłam nie tak? dlaczego to się powtarza? W końcu się poddasz i twoja rodzina będzie tylko instytucją prawną. Nie będzie nawet pieprzonych zdjęć. A za 30 lat twoje dziecko będzie pisać bloga i zastanawiać się, co zrobić ze swoim życiem.
Przykro mi, że Twoja historia musi przeplatać się z przykrościami spowodowanymi sytuacją rodzinną. Bliscy powinni być wsparciem, niestety nie wszyscy to wiedzą. Wydaję mi się, że jednak trochę zbyt pesymistycznie do tego podchodzisz. Mój tata też miał dziwną sytuację w domu, a teraz jest najlepszym tatą na świecie. Moim zdaniem to wszystko zależy od podejścia. Jeśli powiesz sobie, że będziesz najlepszą mamą na świecie, tak będzie. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży.. trzymaj się ciepło :)
OdpowiedzUsuńOkropnie smutna notka! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńĆwiczę już dosyć długo i skalpel nie sprawia mi już właściwie najmniejszego problemu. Ćwiczę go, gdy nie chce mi się specjalnie wysilać :)
Zawsze możesz znaleźć cudownego mężczyznę, który pokaże Ci jak to powinno wyglądać. I z czasem wszystko się naprostuje. :) Tak, myślę, że 50-52kg na wakacje będzie idealne ;)
OdpowiedzUsuńOtoczenie i złe wydarzenia przekształcają nas samych w gorszych ludzi. Tego właśnie się boisz, prawda? Ze Twój własny dom i nowa rodzina będą wyglądać tak samo jak ten. Nie daj się zwariować. Broń się do samego końca przed tym co dzieje się dokoła bo gdy zaplaczesz się w sidła tej atmosfery Twój charakter się zmieni mimo woli. Na gorsze. Na taki sam jak mają "oni". Walcz. Jesteś mądrą dziewczyną i wierzę, że zwyciężysz.
OdpowiedzUsuńCzy nie warto spędzać jak najmniej czasu w domu? Tam gdzie spokój. Może zostawaj po lekcjach w bibliotece i tam bądź choćby po to by odrobić lekcje. Właśnie tam, a nie w domu.
Karotko, wystarczyło przejrzeć mojego bloga by znaleźć zdjęcia mojej sylwetki.
OdpowiedzUsuńSą tu.
http://peach-pa.blogspot.com/2013/11/7.html
Wcale nie jestem chuda ani nawet szczupła. Widać jakie mam krągłe biodra i tłustą pupę. Jest wprost ogromna. Co więcej, teraz jestem jeszcze grubsza. Nie wiem ile ważę ale od ponad dwóch tygodni zajadam smutki i na moim brzuchu pojawiła się gruba warstwa tłuszczu. Jestem przerażona, bo nigdy nie miałam tyle tłuszczu na brzuchu, a teraz mam aż wałeczki.
Nadal sądzisz, że jestem taka "oh i ah"?
PS
UsuńUsuń weryfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy. To jest upierdliwe i utrudnia komentowanie z telefonów. A spam i tak nie pojawia się na blogach. Co najwyżej raz na rok.
wiesz, to dosc zabawne, bo widzielismy sie pare razy, znamy sie praktycznie w ogole, ale mam wrazenie, ze On tez mial ochote mi o pewnych rzeczach powiedziec ale to jednak dla Niego za szybko, jak i dla mnie. Z drugiej strony boje sie, ze zwyczajnie sie zawiode, poniewaz zbyt szybko go polubilam i troche nawet zaufalam, na co potrzebuje miesiecy lub lat, a nie kilkunastu dni. nie wiem jak to bedzie, na razie nie dopuszczam do siebie zadnej nadziei na cos, tak dla bezpieczenstwa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to, o czym piszesz, nie jest żadną regułą. Jasne, nasza przeszłość zostawia w nas ślad - widzę to po moich rodzicach, kłótniach z mamą, moim zachowaniu. Pewnie też tak masz, ale wierz mi, to o niczym nie przesądza.
OdpowiedzUsuńMoże się stać wszystko, możesz być szczęśliwa. Jeśli nie umiesz być optymistką, to bądź realistką - wiele zależy od Ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś rzucisz w diabły te wszystkie złe chwile i zobaczysz, że Twoja rodzina może być lepsza, ciepła, kochająca. Przecież tego właśnie chcesz, a to już połowa sukcesu. Widzisz, co się dzieje z Twoją rodziną, więc przynajmniej w teorii wiesz, że nie chcesz tego powielać.
Mam nadzieję, że szybko przekonasz się, jaka jesteś silna. Trzymaj się.
chudykoszmar.blog.pl
niestety bardzo dobrze Cię rozumiem. przez wiele lat jedyne na co mogłam liczyć to obraz anty-rodziny. teraz mogę powiedzieć, że jest stabilnie. ale czy dobrze? nie wiem. bo tak na prawdę nie mam pojęcia jak powinna wyglądać normalna rodzina. mogę jedynie to sobie wyobrażać, głównie na podstawie opowiadań innych. bardzo się boję, że powtórzę wzorce rodziców, szczególnie matki. dlatego pomimo młodego wieku, dawno postanowiłam, że nie będę miała dzieci. wiele osób mi mówi, że zmienię zdanie, gdy dorosnę. niestety mam świadomość, że ludzie powielają wzorce. musiałabym bardzo długo pracować nad sobą i nad tym co przeżyłam z kimś mądrzejszym, zapewne ze specjalistą. ale czy kiedykolwiek się na to odważę? nie wiem. to taka moja mała refleksja na ten temat. mam nadzieję, że jednak tak nie jest i że znajdziesz w sobie siłę i kogoś kto Ci pomoże i pokaże jak powinien wyglądać prawdziwy dom.
OdpowiedzUsuń