sobota, 1 marca 2014

"you change me"

Miałam napisać już kilka razy. Jak zwykle układałam notki w głowie. Pojedyncze zdania plątały mi się w myślach. Bywały różne, zależnie od nastroju. Jedne w stylu "zdrowieję", inne "po co ja siebie oszukiwałam". Naprawdę wiele się działo. Trochę oczywiście płakałam, były kompulsy, ale były i dni całkiem udane. Waga prawie stoi w miejscu. Zresztą nie przywiązuję już do niej takiej uwagi.

Patrzę bardziej na siebie, na swoje samopoczucie, na to, co na nie wpływa. Staram się nie być wobec siebie tak krytyczna.

Przepraszam, nie mogę zebrać myśli. Piszę dziś bardziej z obowiązku, niż z potrzeby, bo czuję, że zbyt długo mnie tu nie było. Ogólnie jest lepiej. Powolutku i nie bez kryzysów pozbywam się pesymistycznego nastawienia, obsesyjnej samokrytyki, ciągłego myślenia o jedzeniu.

Najprawdopodobniej nie będę w najbliższym czasie pisać często. Mam to zakodowane jako obowiązek. Nie wiem sama, ale czuję, że to dla mnie jakieś uwiązanie przy starych nawykach. Może to chwilowe, może w wolnym czasie zmienię szablon, pojawi się trochę weselszych wpisów. Ten też miał być wesoły, trochę chyba nie wyszło...

Obecnie bez eksplozji optymizmu, ale wciąż powolutku maszeruję do przodu.
Nie poddawajcie się!






3 komentarze:

  1. prowadzenie bloga ma prawo kojarzyć Ci się ze złymi chwilami w Twoim życiu. najważniejsze jednak, że idziesz do przodu. małymi krokami, ale do przodu. nikt na świecie nie pała optymizmem 24 godziny na dobę, więc to nic dziwnego. powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a widzisz z jaką częstotliwością i na jaki temat ja dodaję wpisy? chyba masz rację, powoli też zaczynam bloga traktować jak obowiązek..
    ale chyba lepiej, żebyś nie pisała, a zbierała się w sobie i szukała tego optymizmu ;)
    trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń