Wyobrażałam sobie ten blog zupełnie inaczej. Miał być aktywny, przepełniony dobrą energią, kolorowy, miał inspirować, dawać siłę do działania. Tylko...żeby zapalać, samemu trzeba płonąć. A ja nie płonę, nie mam siły, nie mam motywacji i wreszcie: nie prowadzę bloga. Uczę się matematyki. Przeciętny czytelnik roześmiałby się, gdyby zobaczył efekty moich codziennych, wielogodzinnych męczarni. Póki co jestem więźniem królowej nauk i to jej będę najprawdopodobniej poświęcać lwią część czasu, który spędzam w domu. Mimo to spróbuję znaleźć sposób, by tutaj zaglądać. Naprawdę chciałabym móc Was częściej odwiedzać. Chciałabym odbudować tę więź, która paradoksalnie była najsilniejsza wtedy, gdy było ze mną najgorzej.
Co z jedzeniem? Staram się siebie pilnować, nie poddawać się, ale mimo wszystko zdarzają się dni (a nawet całe ich szeregi), w których nic nie idzie po mojej myśli. Uczę się na błędach i usiłuję zapobiegać napadom głodu. Ciężko jest zachować złoty środek, tym bardziej, że moje postrzeganie jedzenia jest, jak mi się wydaje, trochę upośledzone. Zdałam sobie sprawę z tego, że przez ostatnie 3 lata bez przerwy jestem albo na diecie, albo w fazie "napadów". Bardzo trudno jest stworzyć coś pośredniego. Przeprogramować się. Przestać wciąż myśleć o jedzeniu, przestać oceniać figurę każdej przechodzącej kobiety, przestać odruchowo badać swoje odbicie w sklepowych witrynach. Czy takie zaburzenia zostają na zawsze?
Oczywiście, że się boję. Boję się, że po prostu już tak będę miała. Do końca życia. Dieta, dół, dieta, dół. I wahania nastroju, i łzy, i motywacja, i znowu łzy. W tej chwili jedzenie to najważniejsza płaszczyzna mojego życia. Warunkuje wszystko-mój nastrój, samopoczucie, chęć do nauki, pracy. Dla siebie samej muszę być w tej "dobrej" fazie. Inaczej psychicznie nie daję rady.
wydaję mi się, że potrzebujesz pomocy osoby z zewnątrz. kogoś z kim mogłabyś porozmawiać, kogoś, kto doradziłby Ci, ale przede wszystkim wysłuchał. życzę Ci, abyś znalazła taką osobę.
OdpowiedzUsuńkażdy ma swój kres wytrzymałości, w każdym w pewnym momencie coś pęka, każdy ma prawo się załamać. ale chyba najważniejsze jest żeby potrafić odnaleźć w sobie siłę. resztki siły, które są. może ukryte głęboko w nas tak, że ich nie czujemy, ale są. więc życzę Ci, abyś umiała znaleźć w sobie siłę, żeby wstać i walczyć.
to nie był pseudowykład :p
OdpowiedzUsuńale masz rację, to nie musi być ta choroba, ale pomniędzy tym wszystkim w tym środowisku jest tak bardzo cienka granica. Mi właśnie minął rok, a widać? Niewiele. No chyba, że zmiany w cechach charakteru, a wolałabym znaczące w wyglądzie.
Trzeba próbować, żeby jedzenie kompletnie nie zawładnęło Twoim życiem, próbuj i trzymaj się :*